Okres przedświąteczny

Czy lubicie okres …

Czy lubicie okres przedświąteczny? Wiele osób narzeka na sprzątanie, przygotowania, zamieszanie, więcej obowiązków, brak czasu, itd.

Ja akurat bardzo lubię. Oczywiście standardowo sprząta się częściej niż dwa razy w roku 🙂 Ale miło jest tak dokładniej odświeżyć mieszkanie po zimie, urobić się po pachy, żeby później w święta odpocząć; ugotować czy upiec coś pysznego, żeby w całym domu rozchodziły się zapachy, od których ślinka cieknie, na które na co na co dzień brakuje czasu, wypróbować niestandardowe przepisy… Przybrać dom bardziej świątecznie i wiosennie.

Bardzo lubię również Triduum Paschalne, pozwalające się wyciszyć i zastanowić.

I tylko mrozik mógłby sobie już odpuścić.

Stare miasta Dolnego Śląska

Ostatnio byliśmy w Strzegomiu zamówić kostkę granitową.

To mi nasunęło pomysł napisania paru słów o tym mieście, myślę że dość mało znanym. Znajduje się na Dolnym Śląsku, niedaleko Świdnicy. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z roku 1112, dlatego można tu odnaleźć wiele zabytkowych obiektów i niepowtarzalny klimat. Miasto jest położone wśród wzgórz bogatych w granit, stąd jest jednym z największych dostawców tego materiału w Polsce. Z granitu strzegomskiego został wybudowany m.in. pomnik Bohaterów Westerplatte w Gdańsku, Powstańców Śląskich w Katowicach, pomnik na polach Grunwaldu, Pałac Sprawiedliwości w Hadze. Jednocześnie w starych kamieniołomach można podziwiać urocze jeziorka. Strzegom jest również znany z Międzynarodowych Zawodów Jeździeckich, o czym wiedzą pewnie wszyscy miłośnicy koni. Miasto jest bardzo przyjazne dla mieszkańców. Znajduje się tu dużo zieleni. Zachęca do zamieszkania wśród wzgórz. Firmy oferują również apartamenty na sprzedaż w centrum miasta, niedaleko Rynku, przy parku. Miasto jest niewielkie, ale naprawdę aż chciałoby się w nim zamieszkać, albo przynajmniej zwiedzić.

Jeśli ktoś jest miłośnikiem większych aglomeracji, w pobliżu znajduje się Świdnica, która jest również starym miastem (pierwsze wzmianki pochodzą z 1243 r., choć podczas badań archeologicznych odnaleziono w Świdnicy ślady osady plemion z kręgu kultury łużyckiej szacowanej na lata około 1200 – 300 p.n.e.!), dlatego też tu również znajdziemy wiele zabytków (w tym kościół Pokoju zbudowany w 1657 r. w systemie szachulcowym, który jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO), śliczny rynek, oraz wiele innych zabytków o charakterze sakralnym i mieszczańskim. Miasto ma dużo zieleni. Znajduje się tu wiele szkół, uczelni, sądy, prokuratury, urzędy. Miasto jest ciekawe zarówno do zwiedzania, jak i do zamieszkania. Na hasło np. nieruchomości Świdnica odnajdziemy wiele atrakcyjnych ofert, w przystępnych cenach – zwłaszcza w porównaniu do cen krajowych. W pobliżu Świdnicy znajdują się również góry, co może być istotne dla miłośników zimowych sportów i wycieczek.

Trujące rośliny ogrodowe

Ponieważ wkręciłam …

Ponieważ wkręciłam się w temat trujących roślinek, kontynuuję go dla roślin ogrodowych. Może po krajobrazie za oknem tego nie widać, ale wkrótce wiosna, warto więc wiedzieć, zwłaszcza mając małe dziecko, na które rośliny warto uważać. Mnie ich spis zdziwił, zwłaszcza że są na nim moje ulubione kwiaty, więc go zamieszczam. Oczywiście rośliny te mogą być trujące w różnym stopniu nie ma więc co panikować. W przyrodzie wszyscy muszą się jakoś bronić 🙂

Lista – tak jak w przypadku roślin doniczkowych – ze względu na moją ograniczoną wiedzę w tym zakresie, nie jest oczywiście kompletna:

1. konwalia,

2. narcyz (ponieważ trujący jest ten lepki sok, więc zapewne należy również uważać na żonkile),

3. bukszpan,

4. bluszcz,

5. bieluń,

6. cis,

7. rododendron,

8. złoty deszcz,

9. tojad,

10. wawrzynek,

11. ziemowit jesienny,

12. trzmielina,

13. kasztanowiec,

14. śnieguliczka biała,

15. wiciokrzew,

16. thuja.

Żeby zachęcić do zapoznania się z tematem – co mamy na ogródku, dodam, że niektóre z tych roślin są tak trujące, że mogą doprowadzić do uszkodzenia nerek, wątroby, poparzeń skóry, a nawet śmierci i to wcale nie trzeba zjeść całego krzaka…

Pachnidła

Wróciłam do domciu i …

Wróciłam do domciu i okazało się, że przyszedł mój zamówiony perfumik 🙂 Ponieważ obawiałam się tego zakupu – nie byłam pewna czy rzeczywiście tak dokładnie wywiązują się z terminów dostawy, a poza tym czy to na pewno nie podróbka, tym bardziej cieszę się, że wszystko jest ok. Mogę więc z czystym sumieniem polecić wszystkim, jeśli będziecie chcieli przyoszczędzić na kupowaniu w sklepach „stacjonarnych”. To jest ta perfumeria internetowa, w której kupowałam. Mają bardzo duży wybór, w naprawdę bardzo dobrych cenach. Szybciutko wysyłają. Porównałam zakup z dotychczasową wodą i stwierdzam, że nie widzę różnicy. To są moje perfumy i myślę że są oryginalne, a przynajmniej nie wyczuwam różnicy ani nie widzę w kolorze czy butelce 🙂

Trujące rośliny doniczkowe

„Odkrycie”, że …

„Odkrycie”, że potomkowi szkodzi obecność w domu benjaminka (fikusa), bardzo mnie zdziwiła i skłoniła do zapoznania się z innymi trującymi kwiatami. Okazało się, że jest ich niemało… No cóż, każdy organizm ma jakiś system obronny. Są kwiatki, które potrafią spowodować różnego rodzaju podrażnienia skóry, zapalenia spojówek, zaburzenia oddychania, podrażnienia żołądka, jamy ustnej czy biegunkę lub wymioty, a nawet uszkodzić nerki. Część objawów może się pojawić po spałaszowaniu liści czy kwiatów (pewnie w większej ilości), np. przez małe dziecko czy zwierzątko, część po dotykaniu uszkodzonego kwiatu czy przesadzaniu go. Nie jestem specjalistką w tej kwestii, ale w sieci na hasełko „trujące rośliny doniczkowe” można znaleźć sporo artykułów, których lekturę polecam. Oczywiście nie ma co panikować, ale warto wiedzieć. Oto skrócona lista kwiatków, które mogą okazać się groźne dla zdrowia:

1. gwiazda betlejemska,

2. oleander (ponoć kiedyś robiono z niego trutki na szczury),

3. kroton,

4. diffenbachia,

5. filodendron,

6. fikus,

7. cyklamen,

8. dracena,

9. skrzydłokwiat,

10. atrium,

11. grubosz czyli tzw. drzewko szczęścia (?!)

12. fiołki: afrykański i alpejski,

13. szeflera,

14. psianka paprykowata,

15. kliwia pomarańczowa.

No i co by tu wybrać, żeby było zdrowo? 🙂 Mam w domu sporo paprotek, których nie znalazłam na żadnej czarnej liście 🙂

Zima, zima, zima

Wyczyściłam już i …

Wyczyściłam już i schowałam zimowe buty, wyprałam grube kurtki no i… trzeba będzie znowu wyciągnąć. Jeszcze wczorajsze i przedwczorajsze chłody można było jakoś przechodzić w jesiennych kozaczkach, ale dziś mamy znów śnieżną zimę. W sumie, lepiej teraz niż w maju, jak dwa czy trzy lata temu, kiedy to zrujnowało mi ogródek i uniemożliwiło planowy powrót od rodziny. Że nie wspomnę, o tym, że nawet żadnych ciepłych ciuchów nie mieliśmy przy sobie…

Mimo, że pogoda bardziej sugeruje zbliżanie się Świąt Bożego Narodzenia, niż Wielkanocnych, cieszę się jej ostatnimi dniami. Znów jest tak czyściutko i bielutko, nie ma błota, powietrze jest rześkie, śnieg chrupie pod butami…

PS. „Zbiór” fotografów zakończony, propozycje przesłane do M.

Ślub i fotograf

W końcu moja przyjaciółka wychodzi za mąż 🙂 W końcu, bo od dawna ślub był planowany, ale ponieważ się „podróżowali” data była ciągle przekładana. Tym razem deklarują, że staną przed ołtarzem. No zobaczymy. Przyjechali z zaproszeniem, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, powspominaliśmy, pośmialiśmy się, no i… znów wyjeżdżają 🙂

Przy okazji przypadła mi niewdzięczna rola znalezienia fotografa na ich ślub. Chyba było za dużo wina, skoro się na to zgodziłam. Przemyślawszy sprawę stwierdzam, że zrobiłam straszną głupotę. Jeśli coś będzie nie tak ze zdjęciami, to wszystko będzie na mnie, a uroczystości już się nie powtórzy. Siedzę więc od rana i buszuję po galeriach fotografów warszawskich i na forach, szukając kogoś the best. Szukam kogoś kto robi zdjęcia subtelne, dobrze skomponowane, oddające chwilę – moim zdaniem, muszę podesłać kilka linków M., żeby trochę rozproszyć odpowiedzialność.

No trudno, skoro się obiecało to szukam dalej…

Kable – plaga polskich krajobrazów

Nie oszukujmy się: rachunki za energię są spore, chyba w całej Polsce. Znaczną część kwoty, którą płacimy stanową różne opłaty nie związane bezpośrednio z kosztem wytworzenia energii. W czasach budowy infrastruktury elektrycznej, rozumiem że opłaty te szły na budowę. Ale teraz, kiedy wszystko jest wybudowane? Rozumiem, że są to czyste opłaty manipulacyjne w pełnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście nie jest to kwestia tylko dostarczania prądu, przy wodzie i gazie jest to samo.

Jasne, że czasem zdarzają się awarie, które trzeba z tych pieniędzy naprawić, jakieś linie pozrywane przez wiatr… I to kolejna kwestia dla mnie niezrozumiała – dlaczego kabli nie kładzie się pod ziemią? Czy nie byłoby to bezpieczniejsze? W wielu miastach tak są położone i nawet w czasie wichur nie zagrażają mieszkańcom. Tymczasem w innych i „w polach” kable spokojnie „dyndają” sobie w powietrzu, a w razie czego larum, że ileś tysięcy osób nie ma prądu. A gdyby tak przeznaczyć te składki całego społeczeństwa na zapewnienie bezpieczeństwa – i w sensie dostępu do prądu i braku ryzyka, że jakiś kabel na głowę komuś spadnie – i puścić je pod ziemią?

Przy okazji znacznie poprawiłby się krajobraz i nie byłoby takich widoków jak na zdjęciu poniżej, gdzie piękny, zabytkowy drewniany kościółek jest „udekorowany” mało urokliwymi kablami i słupami elektrycznymi.