Milicz i okolice

Ponieważ w weekend pogoda wyjątkowo dopisała, nie mogliśmy usiedzieć w domu i wybraliśmy się na wycieczkę do Doliny Baryczy, czyli do Milicza i okolic. Niestety, jak przystało na mieszczuchów pojechaliśmy samochodem a tam aż wstyd się takim pojazdem poruszać, biorąc pod uwagę różnorodność szlaków: pieszych, rowerowych, konnych i kajakowych oraz ilość osób poruszających się na rowerach. Niestety nasz pojazd nadal nie jest wyposażony w bagażnik, więc transport rowerów odpada. Pospacerowaliśmy za to trochę po okolicy, nad stawami i po mieście, zjedliśmy obiadek w pysznej pizzerii, łyknęliśmy trochę świeżego powietrza i wróciliśmy do domu… Dobrze, że wkrótce długi weekend i kolejna okazja do wycieczek. Oby tylko ceny benzyny spadły… Przynajmniej pomarzyć można sobie.

Załapałam się na piękną pogodę

Uff, udało się na styk, bo dziś znów deszczowo. To znaczy nie do końca, bo przydałby się jeszcze jeden taki słoneczny tydzień, ale co tam, najgorsze mamy za sobą. Ale chyba zaczęłam od końca, nie wyjaśniając, że w zeszłym roku dobudowaliśmy garaż, ale niestety pogoda i stan finansów nie sprzyjały jego wykończeniu, toteż stał sobie taki straszak „rozgrzebany”. W tym roku postanowiliśmy go wykończyć, a żona, czyli ja 🙂 stwierdziła, że dobrze by było zrobić to przed sezonem remontowo-budowlanym, bo później będzie problem z ekipą, co już przerabialiśmy przy dobudowie. Toteż ucieszywszy się w zeszłym tygodniu przednimi prognozami pogody, szybciutko ugadałam się z jedną firmą, która od poniedziałku raźno wzięła się do roboty i szybciutko zarzuciła na ściany tynki gipsowe, a na podłodze wylali posadzki. Tym sposobem mam chociaż od środka garaż przystosowany do użytku. To znaczy jeszcze dosycha, paruje i śmierdzi betonem, ale zawsze to wielki postęp 🙂 Może wypadałoby zrobić garażową parapetówkę? 😉

Kwiaty zamiast pryskania roślin?

Zrobiła się piękna pogoda więc trzeba zadbać o ogródek. Wokół sąsiedzi pryskają swoje roślinki przed szkodnikami. W zeszłym roku słyszałam, że kwiatki o wdzięcznej nazwie aksamitki odstraszają mszyce. Postanowiłam więc sprawdzić czy to prawda i trafiłam na mnóstwo artykułów o roślinach odstraszających różne robale. Środkom chemicznym mówię więc PRECZ i zamierzam w tym roku poeksperymentować z kompozycjami roślinnymi.

I tak na pewno kupię i posadzę:

1. komarzycę (z łaciny: plectranthus), której zapach odstrasza komary – sprawdzimy czy rzeczywiście; komary podobno odstrasza też kocimiętka i bazylia, może więc dosadzę któreś,

2. aksamitkę – co prawda nie znalazłam informacji jakoby miała odstraszać mszyce, ale lubię jej gorzkawy zapach a poza tym odstrasza mączliki, miodówki, krety i niszczy nicienie,

3. czosnek – a co tam, boją się go: również mszyce (podobnie jak lawendy i anyżu), nornice, myszy, ślimaki i przędziorki.

4. poza tym dużo robali nie lubi ziół, więc chyba zrobię ziołową grządkę z rozmarynem, szałwią, miętą, kolendrą i oregano.

Mszyce za to nie znoszą podobno lawendy, której mam sporo nasadzonej 🙂 Może dlatego do tej pory nie miałam z nimi problemów…

Zakup szafek?

Nie ma jak być w Radzie Rodziców… Zawsze się tak musi zdarzyć, że wtedy kiedy człowiek jest najbardziej zajęty, wpadnie jakiś „dodatek”. Oczywiście ma to swoje plusy, bo wie się wszystko co się dzieje w szkole i jest możliwość decydowania o niektórych rzeczach, czy choćby podsuwania pomysłów, ale… no właśnie, co zrobić z tym „ale”.

Właśnie się dowiedziałam, że rodzice chcą lobbować za zmianą szafek na basenie, bo te które są, już się zaczęły rozlatywać, pewnie przy niemałym udziale energetycznych gimnazjalistów. Ale żeby nie było, że tylko występujemy z żądaniami, należałoby przedstawić jakieś swoje propozycje. I tu się pojawia moja rola, bo jak zwykle dałam się wkręcić w temat.

Siedzę więc sobie i douczam się o plusach i minusach różnych szafeczek, no i muszę przyznać, że czas nie był stracony, bo dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak szafki hpl… W życiu nie słyszałam takiej nazwy. A ponoć w takich miejscach jak szatnie czy baseny świetnie się spisują, bo są bardzo wytrzymałe i odporne zarówno na niszczenie „mechaniczne” jak i wynikające z wilgotnego środowiska, działanie słońca itd.

Pisanki

W przedświątecznym zamieszaniu nie zamieściłam zdjęcia naszych eksperymentalnych pisanek – eksperymentalnych, bo po raz pierwszy nie były to kraszanki farbowane w cebuli tylko pisanki, w których wzorki robiliśmy używając wosku. Może dla specjalisty dalekie są one od ideału, ale my byliśmy z nich naprawdę dumni. A oto fotka z naszym dziełem 🙂

No a teraz czas wrócić już do rzeczywistości i zająć się pracą. Dziś mam za zadanie wyszukać jakieś nowe miejsce na sklep. Więc siedzę sobie, szukam i dzwonię. Póki co mam faworyta wśród lokali usługowych, więc mały sukces jest. Podobają mi się zwłaszcza lokale komercyjne przy Bulwarze Drobnera.