Ćwiczenia

Od 3 dni ćwiczę z Chodakowską, bo stwierdziłam, że moja kondycja jest pod psem, a to zdaje się najprostszy sposób, żeby coś zacząć robić. Nie wymaga wychodzenia z domu. Odpada też wymówka finansowa, w stylu „w tym miesiącu nie będę chodzić na siłownię, bo nie mam na karnet”. Może sport to zdrowie, ale jakoś od 2 dni nie czuję się zdrowa wstając z łóżka… Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam takie zakwasy. O ile w ogóle kiedykolwiek takie miałam. A wszystko zaczęło się od pośpiechu i krótkiej przebieżki do sklepu, po której sapałam jak przysłowiowy miech. Obym tym razem miała więcej wytrwałości.

Przed Świętami

Przed Świętami, choć ciągle jesiennie. Po trzech dniach rześkiego mroziku i pobudki przy dźwięku skrobanych na zewnątrz szyb samochodowych, wróciła jesień z temperaturami pomiędzy +6 a +8C, przeważnie pochmurna, szara, ponura, choć czasem pozwalająca przebić się słońcu (na przykład teraz). Minusem takiej pogody, poza brakiem słońca, jest moja niemożność wbicia się w świąteczną atmosferę. Tydzień pozostał do Świąt, a ja nadal jestem w lesie z prezentami i sprzątaniem, choć w weekend udało się zrobić mały kroczek do przodu: umyłam okna, poprałam firany, zasłony, pościel i narzuty na łóżko, czyli rzeczy, z którymi mam w zimie największy problem, jeśli chodzi o ich suszenie. Nadal jednak trudno dociera do mnie to, że Święta tuż-tuż. Może za mało czasu spędzam w sklepach 😉
Przez ostatni miesiąc siedzę wieczorami z Dzieckiem przy lekcjach, bo albo ma problem z koncentracją, albo rzeczywiście dużo więcej nauki niż wcześniej. A może prawda leży jak zwykle po środku. Wychowawczyni ma dodatek za efekty pracy, więc na zebraniach wspominała nawet, że w tym roku jest sporo wolnego, egzaminy końcowe są 1 kwietnia, więc muszą przyspieszyć z przerabianiem materiału, a i tak pewnie się nie wyrobią, a najlepiej, żeby dzieci chodziły na dodatkowe korepetycje. Chore. Siedzą po 7 godzin w szkole, mają dodatkowe zajęcia, kółka, mnóstwo zadań domowych i jeszcze mają brać dodatkowe lekcje? W podstawówce… No, ale wyniki muszą być, żeby szkoła utrzymała dobrą pozycję. Efekt jest taki, że wieczory spędzamy razem na nauce, powtarzaniu, utrwalaniu. Nie chcę go męczyć ciągłymi nasiadówkami przy biurku, bo zniechęcić dziecko do nauki nie jest trudno, ale od czasu do czasu rzucam jakieś hasełko, pytanie z matematyki, przyrody czy historii. I tak nam mija jesień. Zima za to oznacza długie wolne. Praktycznie od 18 grudnia do 6 stycznia, a więc prawie 3 tygodnie trwa w szkole przerwa świąteczna; później 1,5 tygodnia do szkoły i 2 tygodnie ferii. Wyjątkowo krótki semestr.
A co poza tym? Hmm… Mamy mały spór związany z ubieraniem choinki. Dziecko by chciało już (to już trwa od początku grudnia); my wolimy ubrać ją tuż przed Świętami, najchętniej w Wigilię, ale Dziecko nie wytrzyma, więc obiecaliśmy w przedświąteczny weekend. Staramy mu się tłumaczyć, że choinki pojawiają się w sklepach wcześniej wyłącznie ze względów marketingowych, dlatego zaraz po Świętach znikają, a więc wtedy, kiedy u nas praktycznie zaczyna się dopiero okres świętowania i kolędowania. W tym tygodniu za to na pewno będzie u nas bardziej świątecznie pachniało, bo rozpoczynamy wielki okres pieczenia pierniczków – i dla nas i do szkoły. Rozsmakowałam się też w herbacie z dodatkiem cynamonu, goździków, pomarańczy i miodu, co również  bardziej przypomina mi zimową atmosferę. Jeszcze żeby pogoda za oknem bardziej sprzyjała moim marzeniom o białych świętach… Ale niestety przeglądając prognozy długoterminowe, nie zanosi się na to.
Wczoraj odkryłam, że pożyczyliśmy komuś „Opowieść wigilijną” i nie mogę sobie przypomnieć komu, bo z wieloma osobami rozmawiałam o tej książce i wielu chętnych mieliśmy po tym jak się pochwaliliśmy, że czytamy sobie tę książkę w każde Święta. Jak się winny nie przyzna, w tym roku zrobimy wyjątek i odświeżymy przygody Mikołajka. Cóż zrobić.