Czasem gospodarkę pobudzają rzeczy inne niż byśmy się mogli spodziewać. Naszą lokalną, małą gospodarkę pobudza na przykład od kilku miesięcy wizja ponownego uruchomienia po wielu, wielu latach kolei. Ma przebiegać w pobliżu, umożliwiając młodzieży dojazdy do szkół, a starszym do pracy.
Z naszego punktu widzenia to bardzo istotne, bo korki w mieście są okrutne, a komunikacja autobusowa nie wiem czy zasługuje na 3 minus. Zwłaszcza, kiedy wprowadzono ograniczenia w ilości osób, które mogą nią jeździć i w „godzinach szczytu” ludzie się do niej po prostu nie mieścili.
Wracając do tematu. We wszystkich wioskach w okolicy, przez które ma przejeżdżać kolej ludzie budują się na hurrra. Trochę jak na Dzikim Zachodzie. Może nie na prerii, ale w szczerym polu zaczęły pojawiać się domki, a nawet małe osiedla… Deweloperzy zwietrzyli tam pewnie tanie grunty, a chętnych do ucieczki z miasta jest na tyle dużo, że się sprzedadzą, albo już sprzedały.
Z jednej strony fajnie, że się okolica rozwija, z drugiej – jak tak dalej pójdzie to mogę zapomnieć o przyjemnych, pustych szosach z wioski do wioski, po których można sobie spokojnie pojeździć na rowerze. Wiecie, tak bez ryzyka z powodu dzielenia drogi z dużą ilością samochodów. Zawsze mnie to stresuje.
I jeszcze jedną obserwacją się podzielę. Widzę, że rzeczywiście dzieje się to, o czym czytam na blogach, forach i grupach. Chodzi mi o to, że buduje się coraz więcej domów drewnianych. Zapewne dużo tańszych niż te budowane z tradycyjnych materiałów. Co prawda nie chciałabym się w takim chronić podczas trąby powietrznej, ale jest to sposób swoje lokum bez spłacania długów przez całe życie. A trąby powietrzne, chociaż sieją spustoszenie, to nie zdarzają się przecież powszechnie i na wielkim terenie.
No nic, może nasi włodarze wpadną na pomysł wybudowania ścieżek rowerowych, albo ciągów pieszo-rowerowych między wioskami, skoro przybywa im podatników 😉 Byłoby super.