Wakacyjny spokój
Dziecko pojechało na obóz. Wymyśliło sobie w tym roku survival. Jest więc spanie w namiotach, włóczenie się po lesie z kompasem, szukanie w plenerze – a nie w sklepie – rzeczy nadających się do jedzenia, rozpalanie ogniska, kajakowanie, żeglowanie, pływanie, jeżdżenie konno, strzelanie z łuku czy z czego tam i mnóstwo innych rzeczy. No, może póki co pływania nie ma – przez co dziecko rozpacza – bo za zimno. Do tej pory Młody wyjeżdżał z nami na wygodne wakacje, albo na kolonie z zakwaterowaniem w porządnych pensjonatach. W tym roku wymyślił coś innego. Na początku mu się podobało, ale przyszło ochłodzenie, wichury, deszcze i przestało. Co prawda zabawy nadal są fajne – i najwyraźniej wymagające wysiłku, bo Młody pałaszuje wszystko jak nigdy – ale pogoda popsuła wiele planów. Młody zaczyna marudzić, że w przyszłym roku chce się zadekować w czymś murowanym, wygodnym i ciepłym, z porządnym łóżkiem. Coś mi się szybko to dziecko zestarzało. Ja tam wolałam namioty jeszcze jak byłam dużo starsza od niego, a on już w tym wieku narzeka na niewygody. Co prawda jak byłam mała, nie chciałam jeździć na kolonie, a on chce, więc różnica jest; pamiętam, że wtedy jeździliśmy zawsze z rodzicami na zakładowe wczasy z wyżywieniem (co było luksusem w czasach, gdy trudno było coś dobrego kupić w sklepach, a tam było pyszne jedzonko „pod nos” podstawiane), do domków kempingowych. Ale także bardzo miło wspominam późniejsze wyjazdy z paczką pod namioty, kiedy wsiadało się w pociąg i jechało w ciemno, nie do końca wiadomo gdzie. No i nie było wtedy komórek, więc – żeby zaoszczędzić – kupowało się tylko jedną kartę na spółę i dzwoniło na chwilę do domów, żeby powiedzieć, że wszystko w porządku, albo wysyłało się po kilku dniach kartkę. I rodzice nie martwili się, nie przejmowali. Gdyby w dzisiejszych czasach dziecko wyjeżdżając na 2-3 tygodnie zapomniało komórki i nie zadzwoniło codziennie powiedzieć, że wszystko gra, pewnie rodzice już by policję zawiadomili 😉 Ech, te czasy nadzoru i ciągłego podłączenia do sieci, takiej czy innej.
A wracając do tematu: dziecko pojechało na wakacje, mamy wolne. Jest cisza, spokój, nikogo nie trzeba odciągać od kompa 😉
Piec, póki co zaczął działać, więc widmo dużego wydatku odsunęliśmy trochę, choć przypuszczam, że nie na długo, bo jak już coś zaczęło się psuć, to wcześniej czy później pewnie przestanie działać.
Z innych rzeczy: mam już dość Euro! Niech się w końcu skończą te mecze. I niech się za szybko nie zaczyna olimpiada czy co to tam ma być w tym Rio…