Pierwszy dzień jesieni

Dziś pierwszy dzień jesieni i urodziny M. Niestety, nie będziemy się dziś widziały, ale może uda się zorganizować spotkanie w weekend.

Wczoraj wieczorem „biegałam” po sklepach, bo okazało się, że brakuje nam kilku rzeczy na plastykę. Jak zwykle dowiedziałam się o problemie wieczorem, jakby nie można było powiedzieć tydzień wcześniej. A że moje dziecko lubi być zawsze przygotowane (przynajmniej jeśli chodzi o przybory szkolne, odrobione lekcje, książki i zeszyty), więc matka biegała po sklepach i przy okazji wyziębiła się, bo okazało się, że jednak pod koniec lata powiało chłodem. Niestety cienka, letnia spódnica będzie musiała zostać odłożona na cieplejsze dni. Ba, nawet w swetrze nie było ciepło… Mimo wszystko liczę na ciepłą, przyjemną jesień. I takąż samą zimę – może z wyjątkiem Świąt Bożego Narodzenia, co do których od kilku lat się łudzę, że będą białe i mimo, że co roku się rozczarowuję, nadal mam nadzieję, że kolejne właśnie takie będą. Oby.

Lubię jesień, nawet bardzo, ale dziś myśląc o wiośnie, idę zasadzić kilkadziesiąt krokusów. Marzy mi się kolorowy trawnik wczesną wiosną 🙂

Wrzesień

Rozpoczął się rok szkolny, a wraz nim powróciła ustabilizowana część roku. Niestety tyle mamy zajęć, że nie ma czasu na żadne spontaniczne akcje. Dziecko ma mnóstwo lekcji, sporo zadań domowych i lektur do czytania. O ośmiogodzinnym dniu pracy może tylko pomarzyć, dlatego mówi, że nie może się doczekać aż pójdzie do pracy. My za to „trzaskamy” nadgodziny, żeby nadrobić zaległości. Popołudniami też zawsze znajdzie się jakieś „konieczności” do zrobienia w domu albo w ogrodzie. Niestety nie ominą nas również jesienne zakupy, bo dziecko wyrosło z wiosenno-jesiennych ciuchów. W zeszły weekend znaleźliśmy trochę czasu na wybranie się do lasu. Wróciliśmy z koszem grzybów 🙂 Dobrze, że standardowo wozimy turystyczny koszyk w bagażniku. 

Niestety, zaczął się też u nas sezon przeziębień. Dzielny przez cały rok „Maluch”, mimo hartowania się nad morzem, leży w łóżku.