Wycieczka do Antonina

Dziecko wróciło z survivalu zachwycone jak rzadko kiedy; zwykle wraca po prostu zadowolone. Po pierwszym „szoku” niewygód odnalazło przyjemność w obozowym życiu i braku nudy, bo zajęcia wypełniały cały dzień. Od razu zaklepał sobie u nas obóz w przyszłym roku. Od jego powrotu upłynęło już zresztą sporo czasu. Zdążył objeździć rodzinę i wybrać się z nami na kilka weekendowych wycieczek. Na ostatnią wybraliśmy się nad jeziorko do Antonina. Jeziorko wygląda pięknie. Spójrzcie sami:

Pusta plaża i kąpielisko to efekt dość chłodnej pogody. Kiedy akurat wyszło słońce, było całkiem przyjemnie, ale kiedy zaszło i powiał jeszcze wiatr… brrr… Jeśli się wybierzecie do Antonina, znajdziecie tam jak widać całkiem spore kąpielisko do głębokości prawie 2 metrów. Oczywiście mniejsza głębokość jest oznaczona bojami. Musi być, bo niestety ten błękitny odcień jeziora na zdjęciu to efekt odbicia od nieba. Tak naprawdę woda jest strasznie zielona o widoczności godnej stawów, a nie jezior. O zobaczeniu dna w ogóle zapomnijcie, chyba że do głębokości kostek. Aż szkoda, bo naprawdę niemałą kasę przeznaczono na doprowadzenie plaży i otoczenia do takiego stanu. Ale na pocieszenie można pograć w siatkówkę na plaży (siatka jest powieszona), można też pojeździć konno lub popływać rowerkiem wodnym. Przy jeziorze jest również spore pole kempingowe z dość fajnymi domkami i pensjonat z apetyczną kuchnią w restauracji. Minusem w czasie długich weekendów (a przynajmniej sierpniowego) jest tylko bardzo długi czas oczekiwania na zamówienie. Ale bez paniki, to nie jedyna restauracja w Antoninie 🙂