Przed kolejnymi świętami, przepis na mazurka daktylowego

Jak przed każdymi świętami, tak i tym razem zastanawiam się już, jakie menu w najbliższe święta zaserwować rodzince. Jeśli chodzi o ciasta, to kiedyś zawsze piekłam mazurek makowy, keksa i robiłam paschę. Odkąd rodzinka powiększyła się o kilka sztuk takich, co to nie lubią bakalii, z keksa zrezygnowałam, a paschy robię dwie – jedną z bakaliami, a drugą z pokrojonymi w drobną kostkę kolorowymi galaretkami. Ostatnimi czasy niestety rodzinka zaczęła „odwracać” się również od ciast z makiem. Na szczęście znalazłam przepis na mazurka daktylowego, który w zeszłym roku „zszedł” ze stołu w ekspresowym wręcz tempie, więc i tym razem na pewno go zrobię. Jeśli ktoś ma ochotę na ten przysmak, podaję przepis:

 

Składniki:
– 6-7 białek,
– max. 30 dkg cukru pudru,
– 25 dag płatków migdałowych,
– 25 dag pokrojonych w cienkie paseczki daktyli,
– 25 dag startej na tarce gorzkiej czekolady,
– 1 lub 2 (w zależności od wielkości) suche wafle.

Wykonanie:
Białka ubić na sztywną pianę. Dodawać po łyżce cukier miksując. Później mieszając już tylko łyżką należy dodać migdały, daktyle i czekoladę.
Do foremki do pieczenia kładziemy wafel lub wafle, tak żeby przykryły cały spód. Wylewamy na niego masę. Suszymy, żeby ciasto wyschło i stwardniało na początku w ok. 145C, później 150C, max 160C.


Robiąc mazurka z tego przepisu dobrze jest zaplanować jednocześnie paschę lub ptysie, do których można wykorzystać z kolei żółtka.

Tradycyjnie w tym roku będę też piekła mięsiwo, tym razem z innego przepisu, wymagającego dłuższego peklowania, więc trzeba będzie się wcześniej za to zabrać.

Mam tylko nadzieję, że wszystko się uda, bo od jakiegoś czasu mam pecha kulinarnego i jakoś nawet tradycyjne, nieskomplikowane w wykonaniu dania, nie wychodzą tak jak powinny…



Wiosna

W zasadzie można powiedzieć, że po przedwiośniu trwającym od stycznia, w końcu przyszła wiosna. Wczoraj nasz termometr obwieścił, że na dworze jest 17 stopni na plusie, dziś ma być podobnie, chociaż wiatr jeszcze chłodny. Cóż się dziwić; za miedzą góry, nadal w znacznej części zaśnieżone, więc i do nas zawiewa chłodem. Ale i tak jest pięknie, słonecznie, ciepło. Można wywietrzyć porządnie mieszkanie bez obawy, że się wyziębi. Na trawniku kwitną krokusy – oto dowód 🙂

Rozpoczyna się u nas „gorący okres”, bo trzeba znaleźć czas na zrobienie wiosennych porządków i organizację ogrodu na lato, na przygotowania do świąt, na powtórki z dzieckiem, bo 1 kwietnia egzamin, a w międzyczasie jeszcze trzy imprezy rodzinne więc i trochę jeżdżenia…

Ostatnio stwierdziłam, że wiedza musi „uleżeć się”. Po wielu latach przerwy zostałam poproszona o pomoc w nauce funkcji matematycznych i logarytmów. Powiem szczerze, że w pierwszej chwili przyjęłam to ze śmiechem, bo orłem matematycznym nigdy nie byłam, a do tego jeszcze tak długa przerwa. Ale wzięłam podręcznik, przejrzałam i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jest to całkiem proste i logiczne. Aż nie mogłam uwierzyć, że kiedyś mogłam mieć z tym problemy. Może więc tworzenie uniwersytetów trzeciego wieku ma sens…

A dziecko polubiło ostatnio muzykę z lat 80-tych i 90-tych. Weszłam ostatnio do jego pokoju i ze zdziwieniem stwierdziłam, że już nie słucha tego okropnego hip-hopu tylko Michaela Jacksona, choć na notatce co ma odszukać na you tube miał napisane: skorpions, jaxon 🙂 Ale poprawa i tak jest 🙂 No i starym zwyczajem wszystkich dzieciaków upiera się, że muzyka go nie rozprasza przy nauce.