Lato i wakacje to dobry czas na wyzwania. Nie mam tu na myśli czegoś nierealnego czy zagrażającego zdrowiu czy życiu. Raczej takie po prostu: nauczę się nowej aktywności, poprawię wyniki treningu, zdobędę jakąś górkę, przeczytam zaległe książki. Niektórzy posuwają to co prawda do granic absurdu wypisując na forach, że np. za miesiąc wyjeżdżają na wakacje, zapisali się na siłownię i co mają ćwiczyć, żeby zrobić sobie sześciopak przed wyjazdem.
No i nie przeczę, jest to wyzwanie. Nierealne do zrealizowania, chyba że mają solidny wstęp do sześciopaka i chcą go tylko podbudować. Jeśli się jednak nie zrażą i podejdą konkretnie i konsekwentnie do tematu, to przed wyjazdem za rok zdążą.
Z ciekawostek z siłowni dodam jeszcze, że ostatnio panowie zostali poproszeni o nie golenie się na siłowni, bo zapychają rury 🙂 Najwyraźniej niektórzy przychodzą nie tylko po to, żeby poćwiczyć, ale także aby się wykąpać, ogolić i ogólnie wyszykować do pracy. A że kabin prysznicowych mamy dostatek, to jak najbardziej się da.
Wśród moich wakacyjnych wyzwań na ten rok znajduje się przejechanie na rowerze jednorazowo 100 km, a w ciągu roku 2.000 km. Dotychczas robiłam maksymalnie 60 km jednego dnia, a rocznie znacznie poniżej 1.000km. Jest to więc wyzwanie, tym większe, że po kwarantannach zeszłego roku i kontuzji czuję, że mam dużo gorszą kondycję. W ogóle jakaś taka słaba jestem ostatnio. Aż się nadziwić nie mogę. Mam jednak nadzieję, że trening mnie trochę wzmocni.
Miałam też pomysły na inne wyzwania, ale sama nie wiem czy je przed sobą stawiać. Bo może wyjść jak z postanowieniami noworocznymi, czyli lipa. A to zniechęca na przyszłość… Nie będę zatem jak osoby, które chcą w ciągu miesiąca zrobić sześciopak. Wystarczy mi rowerek 🙂 Jak się uda, posłuży jako zachęta na przyszły rok.
Miłych wakacji 🙂