Truskawki

Dużo było narzekania jakie to truskawy w tym roku drogie. Były rzeczywiście, bo i później niż zwykle dojrzały. Na szczęście teraz cena w naszej okolicy waha się pomiędzy 3,50 a 5 zł. Więc zdecydowanie dobra dla kupujących i zdecydowanie niska dla sprzedających (wiem ile to się trzeba nazbierać, bo w liceum zdarzało mi się „zarabiać” w ten sposób). Tak czy inaczej to dobry czas żeby się do syta najeść. Moim domowym miłośnikom codziennie serwuję truskawkowy koktajl, była też drożdżówka z truskawkami. Ostatnio kupiłam koszyczek, a że pogoda była piękna i sucha, odpadły z nich tylko szypułki. Zmiksowałam je, dodałam opakowanie cukru żelującego (3:1) i wyszło z tego 8 słoiczków dżemu!!! I to bardzo dobrego, pachnącego truskawkami i smakującego jak mus. Polecam wszystkim. W sklepie takich się nie dostanie 🙂

W planach mam jeszcze zamrożenie kilku porcji, bo pewnie wkrótce sezon się skończy 🙁

Jeszcze 2,5 godziny i do domu

I to jest niby pocieszająca wiadomość. Choć jak pomyślę, że trzeba wyjść z klimatyzowanego pomieszczenia, to zaczynam się zastanawiać czy nie lepiej odsiedzieć kilku nadgodzin…

Dzwoniłam właśnie do firmy, która organizuje kursy bhp, więc za tydzień będzie dzień „z głowy”, w sensie, że nie my się będziemy produkować, dobre i to, bo wszyscy już odczuwają przemożną potrzebę urlopowania się, żeby naładować akumulatory i jakoś ostatnio robota się nie klei.

Jak dla mnie: jeszcze tylko 3 tygodnie 🙂

Piękna pogoda

Oczywiście można narzekać na upały i na to, że temperatura skacze po kilkanaście kresek z dnia na dzień, ale ja wbrew powszechnym trendom cieszę się. Co prawda wolę temperatury zdecydowanie niższe niż 30C, a dziś termometr pokazuje 33,3C, ale co tam, lepsze to, niż 30 na minusie 🙂 Zresztą w czasach zachwytu nad wycieczkami do krajów tropikalnych, nikt w Polsce nie powinien chyba zrzędzić, że u nas podobne klimaty. Tym bardziej, że w końcu można się wygrzać po wyjątkowo długiej zimie.

Niech więc świeci i nagrzewa wodę w jeziorach i w morzu, żeby można było się za miesiąc – dwa popluskać 🙂 Zresztą co tam, chętnie już teraz ochłodziłabym się w jakimś jeziorze czy w morzu. Pewnie wyszłabym z wody tak jak to zwykle wychodzą dzieci – trzęsąc się i z sinymi ustami, ale przy takiej temperaturze i tak byłoby to przyjemne, a „rozgrzewka” nie zajęłaby dużo czasu. Taki, choćby krótki, wyjazd nad morze czy jezioro o tej porze roku miałby jeszcze ten plus, że jesteśmy nadal przed sezonem także na wysokie ceny 🙂 A aura na to nie wskazuje. Można więc jeszcze teraz za cenę jak w sezonie pokoi, wybrać apartamenty. Fajnie jest, bo Sopot, Świnoujście czy Gdańsk nie roją się jeszcze od turystów i urlopowiczów, więc i z dostępnością i wyborem nie ma takiego problemu jak bywa np w lipcu czy sierpniu, gdy nagle temperatura poszybuje ponad 30 kresek. Wtedy można i cały dzień chodzić lub dzwonić pytając o wolne pokoje, czy nawet apartamenty i usłyszeć jedynie: przykro mi, nie mamy wolnych miejsc. I to głosem, w którym trudno wyczuć tę przykrość. Zresztą trudno od hotelarzy czy właścicieli pensjonatów wymagać smutku, gdy wszystkie pokoje mają zajęte… No i plaże nadal są bardziej puste… W sumie same plusy, tylko kto mi da teraz wolne? Ech, gdyby człowiek wiedział, że tegoroczne lato zacznie się tak wcześnie i będzie tak ciepłe. Niestety czerwiec to nieprzewidywalny miesiąc – bywa upalny albo wręcz zimny. Jednak lipiec i sierpień nadal pozostają bardziej przewidywalnymi – jeśli chodzi o pogodę – miesiącami i chyba przy nich pozostanę planując urlop.

Wystawianie ocen

Zbliżają się wakacje i jak co roku pojawiają się zgrzyty z wystawianiem ocen. Na szczęście nie moich 🙂 To jeden z niewielu plusów bycia nie-tak-młodym. Ale mam w bliskiej rodzinie dwóch delikwentów, których dotyczy problem. Jeden generalnie nie przejmuje się stopniami. Grunt, żeby przeszedł do następnej klasy, a stopnie żeby nie były na tyle złe, by musiał słuchać kazania. Druga bardzo się przejmuje, niestety sądząc po podejściu nauczycieli, przydałaby się interwencja rodzica, ale „honor mi na to nie pozwala” – jak mówi 🙂

Tak czy inaczej zastanawiające jest dla mnie niepedagogiczne podejście wielu pedagogów. Żeby nie być gołosłownym, kilka przykładów:

1. za brak zadania domowego dzieci dostają pały, za jego odrobienie nie dostają nic, wyjątki w punkcie drugim,
2. za dłuższe zadania domowe (np. pisanie prac, referatów), za zadania dodatkowe i za zeszyty dostają oceny, przy czym jeśli to są dobre oceny, to nie są brane pod uwagę przy ocenie semestralnej (co najwyżej mogą ją ciut podciągnąć), ale jeśli są złe, to oczywiście są brane pod uwagę (przykład: moje dziecko ma z angielskiego cztery 5, pięć 4, jedną 3 i dwie 1, z czego z prac klasowych 4-, +3 i 1, którą ostatnio poprawiał, a pani zastanawia się czy powinien mieć „na koniec” 2 czy 3!!!),
3. jedni nauczyciele biorą pod uwagę ocenę za 1 semestr, inni nie (więc w zasadzie można u nich sobie go odpuścić),
4. część nauczycieli zna uczniów i ocenia ich z uwzględnieniem ich zdolności i umiejętności, część przyrównując do najlepszego ucznia,
5. i mój „faworyt” – nauczycielka, która krytykuje klasę, twierdząc, że najlepsi marnują talent wybierając się do technikum, a słabi wybierają się do liceum, wytykając dzieciom, że i tak nie skończą tej szkoły, bo ona tam chodziła i wie jak to ciężko… Nota bene też tam chodziłam i mam inne doświadczenia…

Że nie wspomnę o liście podręczników i ćwiczeń przygotowywanych przez nauczycieli, które kosztują krocie, a i tak jest ich za dużo, żeby mogły zostać przerobione.

No i kogo trzeba by tu edukować – dzieci czy nauczycieli???

Oczywiście nie obrażając świetnych pedagogów, z którymi miałam to szczęście się w życiu spotkać.

Pechowa pogoda

Prawdopodobnie nie ma co narzekać, patrząc na to co się dzieje w Europie i należy dziękować, że nas te powodzie ominęły, ale z czego tu się cieszyć, kiedy rozpoczął się sezon na wycieczki szkolne, a tu deszcz i zimno… No i moje Dziecię marznie i moknie gdzieś w Karkonoszach…

Nie ma jak efekt cieplarniany. Ostatnio coraz bardziej realna wydaje mi się teoria rosyjskich naukowców o tym, że zbliżamy się do kolejnej małej epoki lodowcowej, a nie do okresu wielkich upałów.