Upały

Dziś kolejny dzień upałów czyli szczęścia dla urlopujących się i nieszczęścia dla pracujących. Tej nocy na szczęście temperatura spadła do 18C, więc udało się trochę schłodzić mieszkanie, choć nie do końca, bo nie udało się wygenerować przeciągu. Jak zwykle oficjalne wyliczenia są niższe, niż pokazuje nasz termometr, który co prawda jest w cieniu, ale że w okół mało drzew, za to dużo pól i sporo betonu, więc powietrze nagrzewa się bardziej niż tam, gdzie oficjalnie mierzą. Nasz tegoroczny rekord sprzed dwóch dni to 36,4C. Na szczęście mamy w domu rolety zewnętrzne, więc kiedy słońce wschodzi czy „przechodzi” na drugą stronę, zasłaniamy okna. W ten sposób nadal udaje się utrzymać temperaturę dużo niższą niż na zewnątrz. Oczywiście okna otwieramy tylko na noc.

Od czwartku ma być ponoć chłodniej, więc wtedy porządnie przewietrzymy mieszkanie i je schłodzimy. To „chłodniej” mam nadzieję, że nie będzie zbyt długo trwało, bo Młody w sobotę wyjeżdża na kolonię, a zimna i deszczowa pogoda nad naszym morzem jest wyjątkowo nieprzyjemna i ze względu na temperatury i rozczarowanie dzieci, które przemierzyły kawał Polski, żeby tam dojechać, i z uwagi na umiłowanie Młodego do kąpieli. Moje największe wyzwanie związane z jego wyjazdem to nakłonić go do używania kremu z filtrem na plaży. Na poprzedniej kolonii nikt tego nie pilnował, więc Młody ani razu go nie użył. Mam nadzieję, że tym razem będzie inaczej, albo że Młody sam będzie pamiętał… Nie no, nie ma się co łudzić, mam nadzieję, że opiekun będzie tego pilnował.

Piękna pogoda

Oczywiście można narzekać na upały i na to, że temperatura skacze po kilkanaście kresek z dnia na dzień, ale ja wbrew powszechnym trendom cieszę się. Co prawda wolę temperatury zdecydowanie niższe niż 30C, a dziś termometr pokazuje 33,3C, ale co tam, lepsze to, niż 30 na minusie 🙂 Zresztą w czasach zachwytu nad wycieczkami do krajów tropikalnych, nikt w Polsce nie powinien chyba zrzędzić, że u nas podobne klimaty. Tym bardziej, że w końcu można się wygrzać po wyjątkowo długiej zimie.

Niech więc świeci i nagrzewa wodę w jeziorach i w morzu, żeby można było się za miesiąc – dwa popluskać 🙂 Zresztą co tam, chętnie już teraz ochłodziłabym się w jakimś jeziorze czy w morzu. Pewnie wyszłabym z wody tak jak to zwykle wychodzą dzieci – trzęsąc się i z sinymi ustami, ale przy takiej temperaturze i tak byłoby to przyjemne, a „rozgrzewka” nie zajęłaby dużo czasu. Taki, choćby krótki, wyjazd nad morze czy jezioro o tej porze roku miałby jeszcze ten plus, że jesteśmy nadal przed sezonem także na wysokie ceny 🙂 A aura na to nie wskazuje. Można więc jeszcze teraz za cenę jak w sezonie pokoi, wybrać apartamenty. Fajnie jest, bo Sopot, Świnoujście czy Gdańsk nie roją się jeszcze od turystów i urlopowiczów, więc i z dostępnością i wyborem nie ma takiego problemu jak bywa np w lipcu czy sierpniu, gdy nagle temperatura poszybuje ponad 30 kresek. Wtedy można i cały dzień chodzić lub dzwonić pytając o wolne pokoje, czy nawet apartamenty i usłyszeć jedynie: przykro mi, nie mamy wolnych miejsc. I to głosem, w którym trudno wyczuć tę przykrość. Zresztą trudno od hotelarzy czy właścicieli pensjonatów wymagać smutku, gdy wszystkie pokoje mają zajęte… No i plaże nadal są bardziej puste… W sumie same plusy, tylko kto mi da teraz wolne? Ech, gdyby człowiek wiedział, że tegoroczne lato zacznie się tak wcześnie i będzie tak ciepłe. Niestety czerwiec to nieprzewidywalny miesiąc – bywa upalny albo wręcz zimny. Jednak lipiec i sierpień nadal pozostają bardziej przewidywalnymi – jeśli chodzi o pogodę – miesiącami i chyba przy nich pozostanę planując urlop.