:)
🙂 Odnośnie poprzedniego artykułu, napiszę tylko, że prawie całą majówkę miałam wolną. Udała się wyśmienicie i wyjątkowo aktywnie, bo pogoda sprzyjała i wręcz wyganiała z domu.
Kolejne miesiące były ciężkie i takie: aby do lata, aby do wakacji, aby do urlopu. No i przyszło w końcu to wyczekiwane lato (i tylko przykra myśl co chwilę zjawia się w głowie, że dzień już coraz krótszy…), przyszły też wakacje (a wraz z nimi nie tylko odpadło trochę problemów, ale też wyraźnie zmniejszyły się korki w mieście). Nie przyszedł tylko urlop, ale co się odwlecze… 🙂 Przynajmniej jest w nieodległej perspektywie, a miło jest czekać na miłe rzeczy. Wszystko już zaplanowane.
Tymczasem można się cieszyć długim dniem po powrocie z pracy do domu, pysznymi świeżymi owocami i warzywami, lekkimi zwiewnymi ciuchami, przyjemnym przygrzewaniem słońca (zwykle). I spokojem – w tym roku „nie wypadają” nam żadne remonty, odświeżania, malowania, itd. :)