Długi weekend
Długi weekend za nami. Wiele osób pewnie odpoczęło przez ten czas. Ja urobiłam się jak rzadko kiedy i właściwie dopiero dziś odpoczywam, pracując przy okazji 🙂
Zeszłoroczne upały dały nam w kość. To długotrwałe niewiele poniżej 40 stopni w dzień i niewiele poniżej 30 stopni w nocy przerosło nas, więc zadeklarowałam wtedy, że wyrażam zgodę na założenie klimatyzacji, choć nie przepadam za nawiewami; za szybko się przeziębiam. Co oczywiście nie zmienia faktu, że samochodu bez klimy bym nie kupiła 😉 Ot, taka przewrotność. Kiedyś takim jeździliśmy i było ok, tyle że kiedyś było przyjemne dwadzieścia parę stopni, no 30 powiedzmy i jakieś takie łagodniejsze powietrze… A może to ja się – przez przebywanie w klimatyzowanych pomieszczeniach – tak przyzwyczaiłam już do stałego +22… No, w każdym bądź razie „słówko się rzekło”, zgoda poszła – jeśli nie w świat – to do uszu Męża i przed samym długim weekendem zakładali nam klimę, a w długi weekend robiliśmy demolkę mieszkania, żeby skutecznie ukryć rury. Masakra, wszystko w pyle, kurzu, kawałkach tynku, foliach przykrywających co się tylko dało, a jeszcze przy okazji malowanie jednego pokoju. A na koniec – sprzątanie, pranie i męczenie się, żeby podłogę zregenerować i doprowadzić do normalnego wyglądu. Oczywiście przy okazji zaniedbałam obiady, bo nie było czasu na ich gotowanie, kilka razy zjedliśmy w restauracji, ale na dłuższą metę to spory wydatek, więc przeszliśmy na dania może i niezbyt zdrowe, za to szybkie do przygotowania. Jednak od dziś muszę nadrobić porządne posiłki. Wybrałam się nawet w przerwie śniadaniowej do pobliskiego sklepu po ekologiczną żywność, więc dziś będzie dane na bazie soczewicy, warzyw i kaczki, a na jutro namoczę ciecierzycę na pastę. Trzeba zjeść coś bardziej wartościowego niż pyzy, grzanki i pizza.
A co do samej klimy to mam nadzieję, że nie pożałuję decyzji i że Mąż tylko teraz ją tak intensywnie testuje, a nie zmierza tak nastawiać jej na stałe, bo wczoraj musiałam ubrać bluzę i wyjść na dwór zagrzać się. Oby się szybko nacieszył i racjonalnie ją użytkował – znaczy w czasie rzeczywistych upałów, a nie tylko z kaprysu, żeby obniżyć wilgotność, przefiltrować powietrze czy je zjonizować, bo inaczej będzie wojna 😉
No i niestety ten piękny długi weekend tak nam zleciał, mimo że miałam wielką ochotę na podróże, niekoniecznie dalekie, a przed nami długi czerwiec, bez długich weekendów…