Kable – plaga polskich krajobrazów

Nie oszukujmy się: rachunki za energię są spore, chyba w całej Polsce. Znaczną część kwoty, którą płacimy stanową różne opłaty nie związane bezpośrednio z kosztem wytworzenia energii. W czasach budowy infrastruktury elektrycznej, rozumiem że opłaty te szły na budowę. Ale teraz, kiedy wszystko jest wybudowane? Rozumiem, że są to czyste opłaty manipulacyjne w pełnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście nie jest to kwestia tylko dostarczania prądu, przy wodzie i gazie jest to samo.

Jasne, że czasem zdarzają się awarie, które trzeba z tych pieniędzy naprawić, jakieś linie pozrywane przez wiatr… I to kolejna kwestia dla mnie niezrozumiała – dlaczego kabli nie kładzie się pod ziemią? Czy nie byłoby to bezpieczniejsze? W wielu miastach tak są położone i nawet w czasie wichur nie zagrażają mieszkańcom. Tymczasem w innych i „w polach” kable spokojnie „dyndają” sobie w powietrzu, a w razie czego larum, że ileś tysięcy osób nie ma prądu. A gdyby tak przeznaczyć te składki całego społeczeństwa na zapewnienie bezpieczeństwa – i w sensie dostępu do prądu i braku ryzyka, że jakiś kabel na głowę komuś spadnie – i puścić je pod ziemią?

Przy okazji znacznie poprawiłby się krajobraz i nie byłoby takich widoków jak na zdjęciu poniżej, gdzie piękny, zabytkowy drewniany kościółek jest „udekorowany” mało urokliwymi kablami i słupami elektrycznymi.