Choroba party? Really?
Od wczoraj nie mogę wyjść ze zdumienia nad głupotą ludzi. Ospa party? Really?
Już abstrahując od tego czy dziecko zaszczepić czy nie, bo osobiście nie jestem zwolenniczką szczepienia dzieci na wszystko i nie uważam, że zagrożenie biegunką jest powodem do szczepienia. Co do ospy, to na szczęście nie muszę się nad tym zastanawiać, bo wszyscy ją przechodziliśmy. Ja chorowałam w dzieciństwie jak większość mojego rodzeństwa, kuzynostwa, koleżanek i kolegów, w I klasie podstawówki. Pamiętam swędzące bąble, które mama smarowała mi jakimś białym płynem. W zasadzie nie było tak źle. Siostra przechodziła ospę w wieku 4 lat jeszcze łagodniej. Za to jeden kuzyn zaraził się mając 19 lat i to była prawdziwa masakra, a drugi w wieku 35 lat (od dziecka, które miało może z 10 bąbli) i było jeszcze gorzej. Więc zgadzam się z poglądami, że jak już chorować to najlepiej w dzieciństwie, ale bez przesady. Nikt normalny nie zaraża dziecka specjalnie. W dodatku 1,5 rocznego dziecka. To jakaś paranoja. Nawet gdyby ta choroba miała zero – procentowy wskaźnik śmiertelności i trwałych urazów i wiązała się jedynie z nieprzyjemnościami, to i tak to nie jest powód do zarażania dziecka chorobą. Niewiele rzeczy jest mnie w stanie zdziwić, ale że ludzka głupota nie zna granic, więc tym razem zdziwiłam się.
I jeszcze mała dygresja na koniec – szczepienie na ospę też nie zawsze uodparnia na całe życie.