I po feriach

No to ferie się skończyły i wszystko wraca powoli do normalności. Dziecko w szkole, tylko lekcji nie chciało mu się wczoraj odrabiać, bo oczywiście ferie nie od tego były i wcześniej się za nie nie zabrał.

Wiosna nadal na całego, coraz więcej dzikich gęsi i kaczek pojawia się na niebie, za to na polach coraz mniej „zimowych” ptaków; coraz więcej pąków wyrasta na drzewach. Zrobiłam wiosenne porządki na ogrodzie, choć oczywiście bez szaleństw. Na sadzenie roślinek jeszcze zdecydowanie za wcześnie; za duże ryzyko, że je wymrozi.

Niepokoić może tylko sytuacja na Ukrainie. Dziwnie byłoby mieć wojnę bezpośrednio za polską granicą. Oczywiście jak to w takiej sytuacji bywa, już waluty i giełda szaleją, jakby to u nas był kryzys. Sic. Z drugiej strony, oby nasi politycy mieli wystarczająco dużo oleju w głowie, żeby zdecydowanie wypowiadać się na forum międzynarodowym, ale nie na tyle żeby mieszać się w jakieś konflikty zbrojne. Nawet Ukraińcy są wstrzemięźliwi, bo wiedzą jakie to ryzyko, więc nasi tym bardziej nie powinni umierać za Ukrainę. Ostatecznie nie kojarzę z historii, żeby kiedykolwiek jakiekolwiek państwo wmieszało się w wojnę, żeby nas ratować…

Aklimatyzacja

Po wakacyjnym leniuchowaniu przyszedł czas, żeby wrócić do szkoły. Co prawda wrócił tam Potomek, ale jest przy tym tyle zamieszania, jakbyśmy wrócili wszyscy. O dziwo łatwo przestawił godzinę wstawania z 11 na 7. Odpukać – odpadły nam również problemy z zasypianiem. Ze szkoły wraca zadowolony, bo jest tam co prawda ten minus, że są lekcje, ale na szczęście „w nagrodę” po każdej lekcji jest przerwa. Oby tak dalej 🙂