Po majówce
Ostatnimi czasy majówki lubią sprawiać kłopoty. Jak nie śnieg, to zimno. Na szczęście pierwszy dzień był dość ładny, choć – mimo, że nie zapowiadali opadów – czasami nieźle polało. Nam udało się wybrać w Góry Stołowe i wsiąść do samochodu wracając, w momencie jak zaczęło padać.
Kolejne dni były już domowo – rodzinne, bo pogoda nie sprzyjała niczemu innemu.
Teraz czas na powrót do rzeczywistości: do pracy, szkoły, zwykłych zajęć. Nadal ambitnie ćwiczę, chociaż moim zdaniem efektów nie widać. Za to odczuwam je bardzo pozytywnie w kondycji i tym, że przestał mnie w końcu boleć kręgosłup. Zapisałam się też na kurs angielskiego, bo pomagając dziecku stwierdziłam, że moje braki są ogromne i wprost trudno uwierzyć ile słówek „wyleciało” mi z głowy. Zapłaciłam, więc mam motywację do chodzenia.